A situation called life
May God defend me from my friends, I defend myself from my enemies as a jollie lad named Richelieu used to say.
Taking off your headphones in buses
has one major disadvantage - sometimes you hear conversations that make
you value animals over people.
There was a girl round 15- 16 yo (or so...cannot really tell these days; I have never been good at telling sb's age anyway. Nevermind) in a bus - brown hair, she was carrying a dark blue rucksack with a funny, crossed-faced piglet pinned to it. She was travelling with her mother.
During the brief 15 minutes I was going with them (OK, after 15 minutes I gave up and put the headphones back on even though my head was exploding) I heard what follows:
Cuz
you can never make up your bloody mind, you want this thing and the
moment after that thing, I cannot make any sense with you.
You will look like crap in it, you have too fat legs anyway.
Now you got what you deserve.
I do not shit with money, go and earn yourself.
Talking to you is a waste of time, you keep on bragging, what a pain you are.
..and so on so forth, not slowing down the pace.
I've heard the relationship with a mother is the most difficult in the world.
I've heard that women give back to both men and women what they received from their mothers in their life luggage.
I've heard we are all just human beings.
Hey, girl with a dark blue rucksack - I'm with You.
Hang in there.
- .... . / ... .. - ..- .- - .. --- -. / -.-. .- .-.. .-.. . -.. / .-.. .. ..-. .
Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam jak to mawiał pewien wesoły pan nazwiskiem Richelieu.
Zdejmowanie słuchawek z wygłuszającą wszystko muzyką w środkach komunikacji miejskiej ma swoje wady - można usłyszeć rozmowy, które zdecydowanie sprawiają, że ceni się bardziej zwierzęta niż ludzi.
W autobusie przede mną jechała dziewczyna, na oko 15-16 lat (choć w obecnych czasach kto tam wie, albo ja nie umiem już oceniać kto ile ma lat, nigdy zresztą nie umiałam ale nieważne), brązowe włosy, granatowy plecak ze śmiesznym prosiaczkiem. Krzywy ryjek miał. Towarzyszyła jej mama. W ciągu tych 15 minut kiedy jechałam z nimi tym samym autobusem (po po tych 15 poddałam się i założyłam słuchawki chociaż głowa mi pękała) usłyszałam z ust matki co następuje:
Bo ty nigdy cholera nie umiesz się zdecydować, raz chcesz jedno, raz chcesz drugie, do łady się z tobą nie dojdzie.
Będziesz wyglądać w tym jak menelówa, za tłuste nogi masz poza tym.
A po co ci to było, masz co chciałaś.
Ja nie sram pieniędzmi, se idź i zarób.
Szkoda czasu, na te rozmowy z tobą, ciągle tylko jęczysz, skaranie boskie z tobą.
...i tak dalej w tym duchu.
Ponoć związki z matką należą do najtrudniejszych jakie istnieją.
Ponoć kobiety kobietom i facetom oddają to co dostały od matek do życiowego plecaka.
Ponoć wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Hej, dziewczynko z granatowym plecakiem - jestem z Tobą.
Nie daj się.