The Time
Searching
for places that have not lost their identity is a real challenge. Being
in them is like finding crushed pieces of one's own soul and the faded
tint of who we are or used to be. It's like returning home.
A
tiny workshop where antique clocks are repaired, floodlit with warm,
golden light, a radio silently murmuring in the background, a mug of
steaming hot tea and regular ticking of clocks, occasionally interrupted
by the sound of striking when one of them suddenly wakes up, peace and
calm. No rush. Gentleness and acceptance.
I
got to the place by accident. At first I just stood outside, staring,
totally enchanted but to shy to come in. But when I finally found
courage to enter I knew I found one of those magical Lewis's doors that
are still hidden here and there in between thick and heavy layers of
common reality.
I
felt like at my Grandfather's Warm lights, little workshop, the clock
that I used to love so much and which is now loved by my son. Calm,
simplicity of warm heart and no barriers contact with another person.
Such
meetings - even the short ones - give me strenghth and warm up the
heart that is inevitably hardening under the pressure of everyday.
I'm grateful for them.
Szukanie miejsc które nie straciły duszy to wyzwanie. Przebywanie w nich, odnajdywanie tam pokruszonych kawałków swojej własnej przeszłości i tego kim się jest, lub może było, jest jak powrót do domu.
Malutki
warsztat gdzie naprawiane są antyczne zegary, skąpany w ciepłym, złotym świetle, cicho mruczące w tle
radio, kubek herbaty, tykanie zegarów, przerywane od czasu do czasu
regularnym, charakterystycznym biciem któregoś z nich i spokój.
Brak pośpiechu. Serdeczność. Delikatność i akceptacja dla mojej
obecności.
Do
tego miejsca gdzie naprawiane są zabytkowe zegary trafiłam
przypadkiem. Przez dłuższą chwilę stałam za oknem, zachwycona
widokiem, bojąc się wejść. Ale kiedy już nacisnęłam klamkę,
wiedziałam, że znalazłam jedne z Lewisowskich drzwi, ukrytych tu i
ówdzie w zwyczajności.
Przez
chwilę poczułam się jak u Dziadka. Ciepłe lampy, mały warsztat,
ten zegar który kiedyś uwielbiałam ja a teraz kocha go mój syn,
spokój i serdeczność, prostota dobroci i brak barier w kontakcie z
drugim człowiekiem.
Takie
spotkania – choćby krótkie - dodają mi sił, ogrzewają nieco
twardniejące nieuchronnie serducho, zwyczajnie cieszą.
***