Wywiad - Henryk Michaluk - AirDrift Photography

 

Fotografujesz na największych festiwalach muzycznych – co sprawiło, że zająłeś się fotografią?

Moja przygoda z fotografią zaczęła się w 1996 roku. Pierwszą lustrzankę Pentax (jeszcze wtedy analogową) kupiłem, żeby fotografować Goro (mojego bullterriera) na wystawach psów.

I nadeszła pasja: coraz lepszy sprzęt, plenery, portrety, fotografia reporterska. Zabierałem sprzęt na każdy spacer, wyjazdy, wakacje.

Oczywiście słuchając muzyki wyobrażałem sobie siebie naprzeciwko moich ulubionych zespołów z wizjerem przy oku. I to stało się moim marzeniem, które zrealizowałem.

 photo credit: Henryk Michaluk

Jesteś obecny przede wszystkim na koncertach metalowych – co takiego jest w tej muzyce co sprawia, że zająłeś się właśnie tym gatunkiem?

Muzyka metalowa zagościła w mojej głowie i sercu w 13 roku mojego życia. Usłyszałem album Black Sabbath „Live Evil” z Ronniem Jamesem Dio i już tak zostało.

Słuchaliśmy z kumplami wszystkiego, co się z tego gatunku pojawiało w radio. Aż w „Muzyce Młodych” (taka audycja w radio za komuny) poleciało „Morbid Tales” Celtic Frost i te najtwardsze pokłady żelaza na zawsze zagościły w moim życiu.

Słuchać to jedno, a uczestniczyć to inna sprawa. Pierwszy festiwal, na który pojechałem, to była Rock Arena w Poznaniu w 1985 z Hanoi Rocks i Pretty Maids na scenie. Od ’86 roku celebrowaliśmy Metalmanię w Katowicach – doroczne Święto Metali. W sumie nie zliczę chyba koncertów, na których byłem w kraju i za granicą.

Fotograficznie miałem okazję rejestrować koncerty od małych, ale kultowych klubów jak „Ciemna Strona Miasta” we Wrocławiu po największe festiwale, jak Wacken Open Air w Niemczech.

Twoje najciekawsze doświadczenie koncertowe?

Bardzo inspirujące i oczywiście również stresujące było zaproszenie do pełnej rejestracji fotograficznej koncertu Triumph of Death na Wacken Open Air Festival. Osobisty projekt Thomasa Gabriela Fishera reaktywujący legendarne utwory Hellhammer, które w przeszłości inspirowały całą scenę Black Metalu na świecie. Miłem przyjemność uwiecznić całość materiału na scenie, wzbogacając o ujęcia zespołu z backstage.

Adrenalina, tysiące fanów z jednej strony, a przede mną mój Idol i Mistrz, celebrujący swoją Mszę! Jak już zaznaczyłem, od Celtic Frost zaczęła się moja fascynacja najbardziej ekstremalnymi odmianami Metalu.

Metalowe gigi to dość intensywna sprawa, czasem bywa niebezpiecznie – jakie są Twoje doświadczenia w tym zakresie, czy miałeś kiedyś jakąś niebezpieczną sytuację?

Nie spotkałem się nigdy z niebezpiecznymi sytuacjami na koncertach i festiwalach podczas mojej pracy fotografa. Jeżeli zdarzały się zagrożenia związane np. z pogodowymi anomaliami (np. nadchodząca nawałnica, ulewy…) to zawsze służby ochrony i organizatorzy stawali na wysokości zadania i radzili sobie z wyzwaniami.

Inne zagrożenia są eliminowane poprzez odpowiednie procedury i błyskawiczne reakcje odpowiedzialnych podmiotów. Zawsze na tych imprezach funkcjonuje zasada: bezpieczeństwo przede wszystkim.

Jeżeli chodzi o publiczność, to nigdzie nie ma tak spokojnych i pozytywnie nakręconych fanów, jak na koncertach metalowych.

Artysta, którego najbardziej lubisz fotografować, to?

Każdy Artysta ma coś, co go wyróżnia, tworzy jego koncert wyjątkowym. Rolą fotografa jest to „coś” wychwycić i zamknąć w klatce.

Dla mnie liczą się: moc, ekspresja, dynamika, gra światła. Bardzo pomagają też elementy pirotechniki w oprawie wizualnej. A co najważniejsze, ma być ciężko i głośno.

Ważne są również reakcje fanów. Każdy Artysta ma swoją publiczność i to oni zdecydowanie podkręcają atmosferę.

Co, Twoim zdaniem, jest największym wyzwaniem w fotografii koncertowej, a co jest najprzyjemniejsze?

Największym wyzwaniem dla fotografa jest pokazanie modela (muzyk na scenie lub podczas sesji) tak, jak on by chciał siebie oglądać (nie zawsze to wychodzi, ale wtedy mamy „szufladę” lub kosz).

Dużym wyzwaniem są również warunki techniczne (światło, dynamika, ruch). Również ograniczenia organizacyjne i współpraca z często dużą ilością fotografów w „fosie”.

Postprodukcja, to kolejny trudny element pracy fotografa koncertowego. Godziny, a często dni spędzić trzeba przy monitorze komputera, aby wyselekcjonować i wywołać najlepsze ujęcia z całego stosu zdjęć.

Największą przyjemność daje satysfakcja z docenienia twojej pracy, gdy zdjęcia oddadzą w pełni atmosferę i poziom koncertu.

 

Jak doskonalisz swój warsztat? Co napędza Cię do pracy?

Doskonalenie, to doświadczenie, doświadczenie i jeszcze raz doświadczenie. Każda sesja jest inna, każde ujęcie jest zrobione w innych warunkach. Pracując w takich zmiennych okoliczność cały czas poprawiam swój warsztat, ulepszam technikę. Lata fotografowania uczą również zaufania do sprzętu i do umiejętności operowania ustawieniami. Fotografia koncertowa jest dziedziną bardzo wymagającą co do sprzętu i znajomości sztuki wykonywania zdjęć.

Oczywiście doskonalenie, to nie tylko ograniczanie się do jednej dziedziny fotografii i osobiście zalecam zróżnicowanie. Ja fotografuję z powodzeniem również sport, lubię zdjęcia reporterskie, produkuję też sesje zdjęciowe z pełnym wykorzystaniem sprzętu studyjnego.

Każdy element mojej pracy wpływa na wzrost doskonałości operacyjnej. Dużo mi też daje zdobyte przez lata pracy doświadczenie menadżerskie i marketingowe.

Generalnie moim motorem napędowym są coraz to nowe wyzwania, łamanie trudności i co najważniejsze zadowolenie i docenianie mojej twórczości fotograficznej przez widzów i muzyków.

Czy jest jakiś fotograf, którego szczególnie szanujesz, podziwiasz? Czy ktoś lub coś inspiruje Cię do pracy?

Od kiedy zająłem się fotografią to zawsze mnie zachwycały i inspirowały dokonania artystycznie francuskiego, doskonałego fotoreportera Henri Cartier-Bresson, który jest moim idolem fotografii.

W fotografii koncertowej wielkim podziwem darzę prace Henry’ego Ruggeri, Andy Gallaghera i Johna van der Zee. Z wielką przyjemnością oglądam ich dzieła i może kiedyś im dorównam.

Co jeszcze chciałbyś osiągnąć w swojej dziedzinie? Czy zrobiłeś już „TO” zdjęcie, najlepsze, które uważasz za idealne?

Oczywiście „TO” zdjęcie jest jeszcze przede mną.

Mam pewne plany na przyszłość związane z profesją fotografa koncertowego, przede mną klarują się nowe wyzwania i możliwości współpracy z agencjami i wytwórniami (nie chcę zdradzać szczegółów).

Jednak moim głównym osiągnięciem jest to, że moje zdjęcia się podobają.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i czas!


Popular Posts